Dwójka Polaków. Dwa rowery. Dwie pory roku - zima i lato. Dwie przygody w dwóch częściach Pamiru - tadżyckiej i afgańskiej. Tak w skrócie można podsumować 3 tys. kilometrów, które pokonaliśmy po górskich drogach i bezdrożach. Spotykali przyjaznych i gościnnych ludzi, którzy zapraszali nas na nocleg zaraz po śniadaniu i tłumaczyli, że -60 w nocy to nie straszne, a wilki przerabia się tutaj na szaszłyki.
Majestatyczne góry Pamir wczesną zimą okazały się być jednym z najbardziej fascynujących miejsc w jakich byliśmy. Pochłonęły nas tak bardzo, że chcieliśmy wrócić tam jeszcze raz, ale latem, gdy ludzie nie będą już pochowani w swoich chatach.
Druga wizyta dała nam zupełnie inne spojrzenie na Pamir - ludzie, ich zwyczaje i kultura zachwyciły nas. Rozsmakowani w tadżyckiej części Pamiru spoglądaliśmy przez rzekę coraz częściej na jego afgańską stronę. Widok ośnieżonych szczytów afgańskiego Pamiru nas zahipnotyzował i poczuliśmy, że musimy tam pojechać. Obawy były, bo to w końcu kraj, w którym wg mediów toczy się nieustająca wojna, a każdy biały człowiek jest na celowniku "brodatych z kałachami".
Zdziwienie afgańskich celników na widok turystów na rowerach było tak duże, że wzięliśmy to za dobrą monetę i pojechaliśmy sprawdzić, jak bardzo mamy inne wyobrażenie o tej części świata.
Poznaliśmy nową definicję drogi, rzeki i pustyni. Plan był taki, aby dojechać pod samą granicę z Chinami, gdzie ciągle można spotkać koczownicze rodziny kirgiskich nomadów migrujących w zależności od pory roku w wyższe lub niższe partie Małego Pamiru.
wstęp wolny
zapraszamy
Wolsztyński Dom Kultury, Biuro Promocji i Turystyki Wolsztyna i Stowarzyszenie Twórcze Horyzonty